aaa4 |
Wysłany: Czw 14:47, 25 Paź 2018 Temat postu: vacu well warszawa |
|
-Skorzystam tylko z telefonu.
-Slyszalem, ze przeszedl pan pomyslnie operacje. Bardzo sie z tego cieszymy.
-Dzieki, przyjacielu. Mam nowe pluco.
-Od kogos z Indii, jak mowia.
-Tego wlasnie chcialbym sie dowiedziec. Czy Francis uprzedzil pana, ze bede telefonowal na inny kontynent?
-Za to wszystko, co pan zrobil dla ludzi w tej wiosce, moze pan zatelefonowac nawet na ksiezyc.
-Dzieki. Prosze napisac mi panski numer telefonu. Chce, zeby moj przyjaciel tu zadzwonil.
-Nie ma problemu.
-Moze bede musial na to poczekac.
-Z tym tez nie ma problemu.
-Jest pan wspanialym czlowiekiem, panie Platini.
-W takim razie pan jest idolem wspanialego czlowieka. Bede na gorze. Niech pan mnie zawola, jesli bede potrzebny.
Anson jeszcze raz mu podziekowal, po czym zasiadl w postrzepionym fotelu przy telefonie i wyjal z kieszeni zlozona kartke. Miedzy Kamerunem a New Delhi byla pieciogodzinna roznica czasu, wiec nie wiedzial, czy zastanie Bipina Gupte w domu, czy w jego biurze. Znajac dobrze redaktora naczelnego prestizowego "Indian Express", zatelefonowal najpierw do redakcji. Nie zdziwil sie, gdy Gupta zglosil sie po pierwszym sygnale.
-Pozdrowienia z Kamerunu, stary przyjacielu - powiedzial Anson niemal plynnym hindi.
-Joseph, co za mila niespodzianka. Powinienes czesciej do mnie dzwonic. Twoj poludniowoafrykanski akcent zaczyna dominowac.
Przez dwa lata mieszkali we wspolnym pokoju, uczac sie w college'u w Kapsztadzie. Choc Gupta mowil biegle po angielsku, Anson od pierwszego dnia uparl sie, ze beda ze soba rozmawiali tylko w hindi. Mial zdolnosci jezykowe, totez niebawem do angielskiego, afrykanerskiego, holenderskiego, francuskiego, hiszpanskiego i niemieckiego dodal ojczysty jezyk Gupty.
W trakcie podrozy do Amritsar uswiadomil sobie, ze nigdy nie powiedzial Elizabeth o swojej znajomosci hindi. Na miejscu czul sie nieco zazenowany, a przy tym rozsmieszony, gdy Sanjay Khanduri tlumaczyl rozmowe, ktora on doskonale rozumial, a zarazem nie chcial, zeby to zabawne, male oszustwo posunelo sie za daleko. Tak bylo jednak, dopoki Narendra Narjot albo ktos, kto sie za nia podawal, nie zapytala: "Jak mi idzie?", na co Khanduri odparl: "Odpowiadaj prosto i zwiezle, ja zalatwie reszte".
-Posluchaj, Bipin - rzekl Anson po wymianie wstepnych grzecznosci - chce, zebys pomogl mi w dwoch sprawach. Jesli to mozliwe, poczekam przy telefonie. Pierwsza kwestia dotyczy czlowieka o nazwisku T.J. Narjot, zamieszkalego przy Sultan Road w Amritsar. Mial okolo czterdziestu lat. Podobno umarl w Central Hospital osiemnastego lipca.
-A druga?
-W tym samym czasie w szpitalu Central i w innych szpitalach Amritsar wybuchla podobno epidemia spowodowana bakteria o nazwie Serratia marcescens. Musze wiedziec, czy rzeczywiscie doszlo do tej epidemii.
Dziennikarz kazal mu przeliterowac nazwe bakterii, po czym rzekl:
-Czy zdajesz sobie sprawe, ze trudniej sie dowiedziec, czy ktos nie istnial albo czy cos sie |
|